
Piotr Nowik | 31 sierpnia 2020
Oddalenie się z miejsca wypadku a odszkodowanie z OC


Gdy sprawca zbiegnie z miejsca wypadku lub kolizji, to kwestia odszkodowania mocno się komplikuje. Nie oznacza to jednak, że poszkodowany jest na straconej pozycji. Jak się zachować? Kogo poinformować? I przede wszystkim – kogo pociągnąć do odpowiedzialności?
Ucieczka z miejsca wypadku – to warto wiedzieć:
- Za ucieczkę z miejsca wypadku lub kolizji uznawane jest świadomie oddalenie się w celu uniknięcia odpowiedzialności.
- Gdy „uciekinier” zostanie ustalony, wówczas pieniądze poszkodowanemu wypłaci towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym sprawca miał OC, ale ubezpieczyciel może do sprawcy wystąpić z tzw. regresem, czyli żądaniem zwrotu kosztów.
- Gdy sprawca ucieknie z miejsca wypadku, musimy o zdarzeniu poinformować policję.
- W przypadku nieustalenia sprawcy, straty osobowe (związane z uszczerbkiem na zdrowiu) pokryje Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. UFG zapłaci również za szkody materialne, ale tylko wtedy, gdy pobyt poszkodowanego w szpitalu wyniósł co najmniej 14 dni.
- W przypadku mniejszych kolizji (np. zarysowań parkingowych) wystarczy pozostawić swój numer telefonu za wycieraczką i np. poinformować służby parkingowe o zajściu.
Zacznijmy od tego, kiedy kierowca w ogóle zostanie posądzony o ucieczkę. Stanie się tak, jeśli świadomie oddali się z miejsca wypadku w celu uniknięcia odpowiedzialności. Takie zachowanie może „uciekiniera” kosztować znacznie więcej niż samo spowodowanie kolizji. Grozi za to bowiem odpowiedzialność karna (z karą więzienia włącznie), a także wypłacenie odszkodowania lub zadośćuczynienia z własnej kieszeni, a nie przez towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym sprawca kolizji posiada polisę OC.
Czy każde oddalenie jest ucieczką?
Należy jednak pamiętać, że nie każde oddalenie się z miejsca kolizji jest ucieczką.
Przykład: Pan Michał spieszył się na bardzo ważne spotkanie, ale parkując samochód zarysował drzwi innego pojazdu. W tej sytuacji pan Michał nie musi czekać na właściciela uszkodzonego auta (w końcu może się on zjawić za kilka godzin, a nawet kilka dni) tylko wystarczy, by zostawił za wycieraczką uszkodzonego pojazdu kartkę ze swoim numerem telefonu i informację: „Porysowałem panu drzwi. Proszę o kontakt”.
Oczywiście, może się okazać, że kartkę zaleje deszcz lub zdmuchnie wiatr, więc w takiej sytuacji dobrze poinformować np. parkingowego lub osobę pracującą na miejscu o tym zdarzeniu i zostawić jej swój numer telefonu. Wówczas, w przypadku posądzenia o ucieczkę z miejsca zdarzenia, będziemy mieli świadka, że poczuwaliśmy się do winy i zostawiliśmy na siebie namiary, więc nikt nie będzie mógł nam zarzucić, że chcieliśmy uniknąć odpowiedzialności.
Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Co robić?
Co jednak w sytuacji, gdy to my jesteśmy poszkodowanymi, a sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia? Wówczas musimy działać szybko, ale z zimną krwią, bo każdy szczegół może być na wagę złota. Pamiętajmy bowiem, że potrzebujemy dowodów, by dowieść, że to nie my byliśmy sprawcami zdarzenia.
Najmocniejszym dowodem jest numer rejestracyjny i ustalenie tożsamości osoby, która spowodowała wypadek. Można zapamiętać rejestrację lub zrobić jej zdjęcie, a jeśli to niemożliwe, to poprosić o pomoc świadków. Może się np. okazać, że któryś z nich rozpoznał auto lub kierowcę.
Uwaga! Należy pamiętać, by zawsze wziąć dane kontaktowe od świadka zdarzenia!
Bezzwłocznie trzeba także wezwać na miejsce policję, bo tylko wtedy można ubiegać się o wypłatę odszkodowania przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (piszemy o tym poniżej). Poza tym policja będzie w stanie potwierdzić, że jesteśmy poszkodowanymi, a nie sprawcami wypadku. Funkcjonariusze powinni również zrobić wszystko, by ustalić kierowcę, który uciekł z miejsca zdarzenia.
Mimo to na własną rękę możemy zorientować się, czy np. w miejscu zdarzenia lub pobliżu nie ma monitoringu, który zarejestrował zdarzenie. A nawet jeśli oko kamery nie było skierowane na miejsce kolizji, to mogło w innej lokalizacji zarejestrować numer rejestracyjny pojazdu, co może być pomocne, gdy któryś ze świadków zapamiętał np. markę i kolor auta. Warto też zrobić zdjęcia miejsca zdarzenia.
Sprawcy nie udało się ustalić. Co z ubezpieczeniem?
Jeśli uda się ustalić sprawcę zdarzenia, który zbiegł z miejsca wypadku, to sprawa jest prosta – odszkodowanie wypłaci jego towarzystwo ubezpieczeniowe. Gdyby jednak sprawcy nie udało się znaleźć, wówczas też nie stoimy na straconej pozycji, bo zgłaszamy sprawę wybranemu ubezpieczycielowi, który następnie zwróci się do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego o zwrot kosztów.
Niestety, UFG wypłaca świadczenia jedynie za szkody osobowe, czyli związane z uszczerbkiem na zdrowiu, więc nie możemy liczyć, że otrzymamy pieniądze za zarysowanie samochodu na parkingu.
UFG szkody pojazdu pokrywa tylko w przypadku, gdy obrażenia uczestników wypadku powodują co najmniej 14-dniowy pobyt w szpitalu. W innych sytuacjach straty mienia będziemy musieli pokryć z naszej polisy AC lub z własnej kieszeni.
Sprawca został ustalony. Kto i za co zapłaci?
Dlatego też najkorzystniejsze – z punktu widzenia poszkodowanego – jest ustalenie sprawcy, bo wówczas wszystkie straty zostaną pokryte z jego polisy OC. Kłopot wówczas będzie miał jednak sprawca wypadku, bo jego ubezpieczyciel zapewne wystąpi do niego z tzw. regresem ubezpieczeniowym, czyli żądaniem pokrycia strat, za które w normalnej sytuacji zapłaciłby ubezpieczyciel.
To właśnie jest wysoka cena ucieczki z miejsca zdarzenia – w przypadku normalnego zachowania straty poszkodowanego pokryłoby towarzystwo ubezpieczeniowe sprawcy, ale w przypadku ucieczki sprawca wypadku musi liczyć się z regresem (towarzystwo ubezpieczeniowe może go żądać także w sytuacji, jeśli sprawca wypadku był np. pijany lub nie posiadał uprawnień do prowadzenia pojazdu).
Jak uniknąć regresu ubezpieczeniowego?
Zdarza się jednak, że sytuacja nie jest czarno-biała. Przykład: pani Jadwiga rozmawiała przez telefon i wyjeżdżając z parkingu lekko uderzyła w stojący obok pojazd. Uderzenia ani słyszała, ani nie odczuła, więc niczego nieświadoma odjechała z miejsca zdarzenia. Za jakiś czas otrzymała jednak wezwanie od swojego ubezpieczyciela z żądaniem regresu, ponieważ poszkodowany za pomocą nagrań monitoringu ustalił numery rejestracyjne jej pojazdu i zwrócił się do ubezpieczyciela o wypłatę odszkodowania. Towarzystwo uznało z kolei, że pani Jadwiga uciekła z miejsca wypadku i postanowiło obciążyć ją kosztami.
Co w takiej sytuacji może zrobić pani Jadwiga, która nie poczuwa się do odpowiedzialności za ucieczkę z miejsca kolizji? Powinna odwołać się od żądania zapłaty wyjaśniając, że oddalenie się z miejsca stłuczki nie było celowym działaniem, ale wynikało z faktu, iż nie zauważyła, że do kolizji w ogóle doszło.
Jeśli te tłumaczenia nie przekonają towarzystwa ubezpieczeniowego, wówczas skieruje ono sprawę do sądu, ale wtedy to ubezpieczyciel będzie musiał udowodnić, że pani Jadwiga celowo odjechała z miejsca kolizji, ponieważ chciała uniknąć odpowiedzialności.
Wypadek, czy kolizja (stłuczka, bez szkód na osobie) – przydałoby się rozgraniczenie lub powiązanie obu spraw z regresem.